Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/133

Ta strona została skorygowana.

potrzebnie okazywała dla niej tyle czułości — i napróżno mi się zbliżać kazała. Jeśli już konieczność mnie zmusi, to później...
Skąpstwo kasztelanowej wystąpiło teraz przed nami z całem swojem dziwactwem; bo to już była mania jakaś i ideé fixe. Cały pokój pełen znaleźliśmy starego, pordzewiałego żelaztwa, sznurków powiązanych w paczki, różnych obłamków i łachmanów bez wartości. Skórki suche od chleba składała na kupki — chyba dla myszy...
Mama chciała zostać dla Wandy, mając na myśli zbliżyć się do niej i zyskać ją sobie — usłużyć jej w czemś... lecz nadjechała tam uboga jakaś krewna i Wanda podziękowała. Mama więc wróciła do Wilczej góry, a mnie pozwoliła jechać do Lwowa, lub dalej, wedle pierwszego planu — zalecając abym Starosty i Wandy nie zaniedbywał, a nawet usiłował być im pomocą. Dobra, kochana Mama jest tego zdania, iż jeżeli Starosta ma choć cokolwiek sumienia, powinien sam wpaść na tę myśl, aby wydaniem Wandy za mnie wynagrodzić krzywdę jaka się stała... bo nam spadku tego należała część wielka.
Zapewne, że myśl to słuszna a dziś Wanda, mimo zaniedbanego jej wychowania, byłaby dla mnie partją stosowną — lecz, nie wierzę w to aby Starosta miał tak delikatne uczucia sprawiedliwości. —