Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/245

Ta strona została skorygowana.

mi: Co to jest ten Naruszyło? — No, niewiem — Je le traitais en bagatelle, nigdy mi na świecie na myśl nawet przyjść nie mogło, ażeby coś podobnego na drodze mi śmiało stanąć. — Nie jestem ani zarozumiałym, ani o sobie tak nadzwyczajną mam opinję, owszem wyrzuca mi to Mama, i pewnie słusznie, że siebie cenić nie umiem... Je suis nonchalant, to prawda..
Lecz nie antycypujmy. — Nie domyślaliśmy się nic a nic.
Nareszcie Mama mi pozawczoraj powiada: Pojadę się rozmówić otwarcie ze Starostą, il nous laisse faire le pied de grue... nie mówi nic.. Czas by już coś wiedzieć. — Wraca mama, — czekałem na nią — pytam — A cóż? — Nic — niemogłam się rozmówić ze Starostą, był ten Zawieruszyło nieznośny. Kazała mi iść wieczorem, pierwsza osoba, którą spotykam w progu — niepozbyty ów młodzieniec ze swą miną niedoszłego anioła, zwiędłego jakiegoś niewiniątka.. nauséabond au possible. — Widzę, że z Wandą po cichu coś szepczą, chodzą, porozumiewają się. — Strasznie mi się to niepodobało. Nazajutrz nie idę wcale, i z taktyki mi wypadło parę dni spauzować zupełnie. — Wyznaję, żem chciał im dać uczuć niewłaściwość ich postępowania.
Wieczorem dziś jestem u Iwińskich, z którymi