Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/25

Ta strona została skorygowana.

wyższego towarzystwa osobach mówiąc, poufale je po imieniu zwał i z przekąsem mówił o nich. Poprowadził mnie tak kawałek ulicą, ażem się bał, żeby nas idących obok siebie pod rękę niezobaczono, — a żegnając dodał — iż się spodziewa, że go odwiedzę i poznam jego rodzinę...
To mi najlepiej dało poznać, jak daleko zaszliśmy i co się tu dzieje! — Pan Hawryłowicz!! wyrorokujący o losach kraju i zasiadający na sejmie... Ale cóż dziwnego! mówią, że chłopi też w nim zasiadają!!


16. Maja.

Ciekawość mnie piekła — poszedłem do Hawryłowicza, — i bardzo dobrze zrobiłem... Piękny, można powiedzieć, wspaniały dom, w którym mieszka, jest jak się dowiedziałem, jego własnością. — Na pierwszem piątrze wpowadzono mnie do salonu ogromnego, w którym w pierwszej chwili znalazłszy się, sądziłem, żem się omylił chyba... Umeblowany nie z wielkim smakiem, ale z przepychem niezmiernym, lśniący od zwierciadeł, dywanów, aksamitów, adamaszków i bronzów. Ledwiem się miał czas rozpatrzeć, gdy drzwi się otwarły i Hawryłowicz wpadł krzykliwie, mnie poufale witając i prosząc siedzieć. Powiedział mi, że wybrany jedzie do Wiednia wkrótce, i że, je-