Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

Na dzisiejszym obiedzie Tartakowskiego nie było, tylko ks. prałat i dwie damy domowe. O przyjęciu nie mówię, prawdziwa rozkosz, obiad tak dystyngowowany. Hrabina Maria ma takiego kucharza, iżby go się dyplomata żaden nie powstydził. Pieczyste jest niezrównane, plats doux, arcydzieła, une finesse et une distinction, w całym planie i budowie objadu, jenjalne. Harmonja przypraw, stosunki ich i następstwa, godne największego mistrza. Dawno tak nie jadłem. Prałat bawił hrabinę, mnie pozostała piękna Emilia. Wiedziały już, iż wiele osób poznałem, są doskonale poinformowane o wszystkiem. Wdówka nadzwyczaj ciekawie dopytywała o wrażenia. J’etais sur mes gardes. Wspomniała o Iwińskich, o Robercie szczególniej, ale jakoś z przekąsem. Chwaliła ich obu z tonu, obejścia się, maniery, ale znajdowała, że się nadto bawią i nie przebierają w zabawach.
Domyśliłem się, że Robert nie był w łaskach, bo się musiał ostrożnie usunąć, gdy na niego rachowano.
Mówiliśmy o wielu i najrozmaitszych rzeczach; nie mogłem się wstrzymać, ażebym nie opisał wieczoru u Hawryłowiczów. Śmiała się tak, że aż hrabina Marja, zajęta rozmową z prałatem, zapytała o przyczynę... Musiałem głośno powtórzyć całą moją awan-