Cóż to są innego jak małpy nasze?
— Ja-bo i małp nielubię — dodał hrabia, ale masz ksiądz prałat słuszność — ta średnia klasa, te dorobkowicze, typu sobie nawet własnego wyrobić nie potrafili — a dobrymi aktorami nie są, przesadzają śmiesznie.
Skarzą się na arystokracji dumę i niedostępność, ale mój Boże — niechże pójdą do świeżo zbogaconych bankierów i popróbują, niech pójdą do republikanów... Znajdą tam dopiero szorstkość, dumę, nieprzystępność jakiej się, nigdy żadna nie dopuściła arystokracja. — Pieniądz daleko jest kolczastszy niż rodowa duma, a przyznam się, że wolę się pokłonić choćby tylko wspomnieniom zasług, niż owocom umiejętnej szachrajki.
— Mogłem się o tych formach gburowatych przekonać w Szwajcarji — dodał prałat, — gdzie jakiś czas musiałem przesiedzieć. Było to w Bernie.
Żaden książę udzielny mniej nie zachowuje form i ostrzej sobie nie postępuje z biednymi ludźmi jak ci panowie Rady związkowej. Przybyłem tam wprost z Rzymu, nawykłszy do manier delikatnych, i pierwszych dni o małom w pasją nie wpadł na tych fabrykantów zegarków i rękawiczek, którzy mnie traktowali jak sobie równego...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/36
Ta strona została skorygowana.