Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

oświadczył mi że rad znajomości i że szczęśliwym będzie mieć mnie w swoim domu.
Rozmowa, gdyby nie Stefan, który z nim jest poufale, byłaby niemożliwą. — Szczęściem Niedzielski zaczął mi różne osobliwości pokazywać, które zawsze jeżdżą z tym Wlaschem. Jakiś nóż oprawny w złoto z turkusami — jakiś kubek do picia w drodze, z jednej sztuki agatu... szpilkę z ogromną perłą itd. Bawił mnie jak dziecko, a Wlasch znajdował to naturalnem, i zdawał się sam mieć w tem przyjemność. Miało to minę odwiedzin pod namiotem wodza jakiegoś... dzikich, który zamiast rozmowy, zabawia gościa popisem ze swą zamożnością... Więcej mnie zajmował sam pan, jak jego dostatki... lecz pomimo pozornej prostoty tego excentryka, posądzam go o większą daleko zręczność, niż mu ją pospolicie przypisują. Wejrzenie nadzwyczaj inteligentne — bystre — a w mowie, jakby umyślnie połamanej, błyski sprytu niespodziane. — W obejściu się osobliwsze sprzeczności — chwilami nieforemna gburowatość, to znowu najdelikatniejsza i wyrafinowana grzeczność. — Ledwieśmy weszli, zaczęto zastawiać śniadanie... do którego nie miałem najmniejszego apetytu po wczorajszem... Napiłem się tylko doskonałej herbaty i ten tajemniczy Nabob przyniósł mi swoje pudełko z cygarami, un vrai bijou en vermeil ciselé, częstując