Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

nich długi. Nie godzi mi się, dziś mniej niż kiedy, badać dla czego w tej chwili właśnie zgłosił się sowietnik z formalnem oświadczeniem o moją rękę. Żałowano mnie, byliśmy sami; padłam im do nóg, powiedziałam że kocham ciebie, żem ci przyrzekła, żem wzięła pierścionek i przyrzeczenie twoje; zapewniłam ich, że ty nie zawiedziesz nas. Ale ojciec słuchać nie chciał, matka na ciebie nie śmiała rachować. Jedynym sposobem uniknienia niedostatku było oddać mnie jemu. Ze łzami w oczach żądali bym nie odmawiała; on obowiązywał się utrzymywać rodziców, popłacić ich długi i zaspokoić przyszłość. Wierz mi mój drogi, wszystko co córka powiedzieć może rodzicom, powiedziałam; wszystko com uczynić mogła, zrobiłam. Ale przywiązanie nie wchodzi w żadną rachubę na tym świecie; i my go już nie rachujmy! Nie bolej nade mną, spełnię obowiązek, a potem umrę. Czuję to... umrę prędko i lepiej mi będzie gdzieindziej. Nie staraj się widzieć ze mną, na co powiększać ciężki smutek i do rozpaczy się przywodzić. Rozstańmy się tęsknie żegnając do zobaczenia, a cała przeszłość niech nam będzie snem uroczym.
On śmieje się z moich łez; mówiłam mu że cię kocham, że kochać cię będę. To przejdzie odpowiedział, wiedziałem o tem, ale się tem wcale nie niespokoję.
Biedna matka płacze, ja ją pocieszam jak mogę, a co się dzieje w sercu, Bóg to wie jeden.
Bądź mi zdrów, bądź mi zdrów, na zawsze. Proszę i zaklinam cię, zapomnij o mnie. Pierścionek twój zostanie przy mnie, nie jako znak związku, ale jak ostatnia pamiątka. Powrócisz do Wilna, nie szukaj mnie, nie staraj się spotykać, nie widujmy się więcej; chyba we snach i myślach naszych. Jutro rozdziela nas na