go na jawie do gorzkich mętów. Na jawie jestże szczęście (wyraz dziwny!) bez odwrotnej strony, bez jutra, bez zawodu? kto szuka szczęścia tylko, nasycenia, ten zrywa zawsze owoce z nad martwego jeziora, co mu się popiołem w ustach rozsypią.
W wiośnie życia, kiedy człek cały nadziejami rozkwita, innego mu nad nie nie potrzeba pokarmu; chleb, woda, niebo pogodne i marzenia, wijące się niebieskiemi wstęgami, jak szerokie rzeki z umajonemi brzegami... i dosyć dla niego. Znosi pracę, niedostatek, upokorzenia, szyderstwa, a w duszy jego dzwoni nadzieja, wołając: za wszystko przyszłość zapłaci, za wszystko, i za głód i za łzy i za krwawy rumieniec upokorzenia i za długie dni samotności... za wszystko!
Biedny nie wie, że każdy wiek ma swoje cierpienia, a nic za nie nie płaci, jeśli wyższego nie dopatrzysz celu; nie wie że młodość tem tylko szczęśliwsza, iż nie żyje rzeczywistością prozaiczną, ale ideałami, jutrem, marzeniem którego wcielenia się spodziewa; że ten sen co go człowiek wyniósł z nieba, nie może się urzeczywiścić na ziemi. A gdy świat rozbudzi ze snu zupełnie, otworzy oczy, o! po wszystkiem! po wszystkiem wówczas i na wieki rozbrat ze szczęściem. Trzeba innego celu. Reszta niedojedzonego życia to mozolny ciężar do dźwigania, a co krok mnożą się zawody kończące się dopiero, jedną tylko niezawodną... śmiercią.
W młodości?... ale któż tego nie wie? każdy kto był młody i odwrócił się potem popatrzeć na uciekającą młodość, musiał westchnąć nad nią. Są i tacy co nigdy nie byli młodzi, i co nimi pozostaną do śmierci. Tacy to jedni szczęśliwi, świat ich przecie staremi dziećmi nazywa, on szydzi; bo go boli to szczęście, którego za-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.