czarnem, z toczonemi ramiony, z piersią w czarę zaokrągloną, czeka na ciebie, wyciąga ręce ku tobie i szepcze z cicha: jam twoja!
Oto tłumy co wieńce wiją, klękają, podnoszą oczy łzawe wdzięcznością, wołają imie twoje; poklaskują i wywodząc na wyżyny, głoszą jakeś wielki.
Oto sypie ci się pod nogi złoto; rozrzucasz je garściami do koła, kupujesz wszystko co kupić można. A czegoż kupić nie można? Oto twoi ubodzy krewni otoczyli cię w zadziwieniu i tulą się pod skrzydła twoje, a ty ich wyprowadzasz z nędzy, z cierpienia i błogosławią imie twoje.
I jak nie miał chciwie pragnąć wszystkiego Adam, gdy od kolebki ustami nie tknął żadnej roskoszy życia, ni razu się nie odczarował posiadaniem, nasyceniem, ani nawet zbliżeniem ku celowi swych pragnień gorących. Sierota, dzieciństwo spędził na łasce ludzi, co pokazywali go dumnie, jako świadectwo miłosierdzia nad biednymi, nie wiele się o niego troszcząc; częściej goryczą karmiąc niż nadzieją. Tak przy kuchniach zgłodniałym psom rzucają kość, i biją kiedy się zbliżą połasić, kiedy o pogłaskanie poproszą. Dobroczyńcy jego za chleb ze wzgardą wyrzucony sierocie, bolesnem upokorzeniem płacić sobie kazali, posługi przykremi, łzami, za które przecież srodze się gniewano. Licho okrywszy ciało, dawszy mu strawę z okruchów swego stołu, nie pomyślili o duszy. Na co go uczyć? mówili. Ubogi, niech pracuje, niech nie wychodzi ze swego stanu. Jak gdyby ubogi powinien pokornie nawet ze swym rozumem ustępować przed bogatym; jak gdyby nauka, oświata, były tylko w ręku możnych użyteczne i dobre, a w ręku ubogich mieczem szalonego.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.