Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

chwiał się wzrok kobiecy i bezsilny upadł na ziemię. Ale podniósł się raz drugi i spoktał już inne wejrzenie. Adam całą duszą patrzał na kobietę, jakby ją pierwszy raz w raju u boku swego zobaczył; pierwszy raz, najpierwszy w życiu, zabiło mu serce niepokojem miłości, pierwszy a najpierwszy raz spotkał się oko w oko ze swoją narzeczoną przyszłością, tak mu się zdawało i powiedział w duszy: oby tak być mogło! oby to była przyszłość moja!
Niestety! spełniło się życzenie; była to cała jego przyszłość!
Kobieta poruszyła się z ławki i wyszła z kościoła, Adam pociągnął się za nią. U drzwi biorąc święconą wodę, obejrzała się, postrzegła go, zarumieniła się, obróciła raz jeszcze i z bijącem sercem, dumna zwycięstwem swem wyszła. On patrzał, patrzał i cały był w oczach, cały oczyma. Ale wkrótce załamał ręce i stanął wryty na progu smętarza; piękny powóz zajechał po nieznajomę, która siadła do niego, spojrzała raz jeszcze tylko i wskazawszy ludziom ręką na miasto, otulona salopą odjechała. Adam byłby szedł na koniec świata za nią, gdyby szła pieszo, ale za odjeżdżającą powozem, nie pogonił. Z innego to świata istota, pomyślał, jeszczem ja od niego daleko, ale kiedyś w nim będę... o! będę. I począł wracając do domu dumać, a dumanie zaprawiło się żółcią i octem, bo myślał już jak nieprędko wejdzie w upragniony świat, on co jeszcze tak był nizko, i ile lat upłynie i powiędnie łodygami bez kwiatów. I ona, dodał w myśli, uwiędnie także.
A młodość odpowiedziała mu potrząsając swój niewyczerpany róg obfitości: nadziei. Za nią będzie sto