Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

co innego. Jeść mało kto umie u nas. Tak samo upić się potrafi każdy wyrobnik, pić rzadko kto. Jest to nauka, albo sztuka, si vous voulez, jak inne. Użycie życia! wielka, wspaniała rzecz!
— A! panie — zawołałem — pierwszy to raz słyszę coś podobnego; gotów jestem choćby przez ciekawość tylko zostać uczniem jego.
— I bądź pewien, że wielebyś się nauczył rzeczy, o których ci się nie śniło. Tysiące rozkoszy leży dokoła nas, które pomijamy przez niewiadomość, psujemy pospiesznem, bydlęcem użyciem, lub których pojęcia nie mamy. Użycie zasadza się na sprzecznościach, podsyca umiarkowaniem. Cała to nauka. A nauka ta ma swoją filozofję.
— Cuda mi pan mówisz! — rzekłem śmiejąc się.
— Nieszczęściem nie jestem w stanie kursu mu całego wyłożyć. Nie mam dość przytomnego umysłu: kończę trawienie, które dziś mozolniejsze jest od innych dni. Nieszczęsne obżarstwo, ta szkaradna wada, nieprzyjaciółka prawdziwej rozkoszy, cięży mi na żołądku. Nie dość miałem rozumu w czasie objadu; a rozum równie jest potrzebny nad talerzem, jak gdzie indziej. Wypiłem też wcale niepotrzebnie dwa kieliszeczki maltańskich kropel (Gouttes de Malte) przeciwko zwyczajowi. Przedziwna krzyżówka sarnia skusiła mnie; jestem ciężki i pełny jak beczka. Muszę dłużej w krześle pozostać i jeszcze kilka fajek wypalić. Fajka zaraz po objedzie przeszkadza trawieniu; nieco później ułatwia je. Wszystkiego potrzeba tylko umieć użyć!
Słuchając Jasieńka, który perorował, wpatrywałem się w żonę; szukałem w jej oczach odpowiedzi na pytanie: