Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

Wrzosek puścił się w dowodzenia. Tu dopiero okazał jawniej niż kiedy, co umiał. Nic obcem mu nie było. Wyłożył mi historję astronomji i rzucił okiem bystrem na niedostateczności rachunków i określonych przez Kepplera i Newtona praw mechaniki niebieskiej. Niedocieczona natura gwiazd obłoczkowych różnego rodzaju, obserwowanych przez Herschela, obrót słońca, jego plamy, zmiany w ruchu ciał niebieskich, w samym obrocie ziemi niewytłumaczone oscylacje naszej kuli, dostarczyły mu materjału przeciwko umiejętności ludzkiej. Fenomena cyrkulacji krwi w człowieku, zadziwiająca budowa helmintów, ich rodzenie się, przekształcenia rozmaite, przyszły potwierdzić jak nie wiele umiemy jeszcze. Zeszliśmy do metody obserwowania i tłumaczenia natury, ja dowodząc że Bakona źle dotąd pojęto; on, że rękojmią postępu jest żmudna obserwacja i zbieranie, konfrontacja drobnych faktów.
Nie mogłem mu wystarczyć w tym szybkim rzucie oka na umiejętności, które on posiadał, a ja ledwie ich miałem ogólne wyobrażenie. Byliśmy od siebie daleko, jak synteza od analizy; naostatek wpadliśmy na przedmiot umiejętności ścisłych.
Tu przecie, myślałem uderzyć czołem będzie musiał przed nienaruszoną prawdziwością wniosków matematycznych i potęgą myśli ludzkiej, co je wywiodła z praw materji.
Ale nie!
— Matematyka cała, — odrzekł, — jest mozolną definicją, dowodzącą w nas bezsilności tylko. Cała umiejętność materji i jej form jest dochodzeniem prawa, które jest jedno i proste, a które pozostało nam zagadką. Dla tego naprzykład, mówiąc o naturze linji, musimy