zbroją, co go przeciw brudnym, namiętnym popędom młodości zasłaniać miała; ale Ezop, któremu odkrył serce Rafael, nie dozwolił w sercu pozostać i jednemu, jak je nazywał, marzeniu. On nie znał innych kobiet nad stworzenia, które nie wiedzieć dla czego to nazwisko przybierają; miał o nich wyobrażenia najfałszywsze i najbardziej uwłaczające. Począł naprzód szydzić z platonicznej miłości młodego chłopca, a wreszcie ukazał mu jako jedyną prawdę tę szkaradną miłość zwierzęcia, która zamiast podnosić człowieka, upadla go. Tem dobił Rafaela i ostatnie źródło szlachetnych uczuć w nim wysuszył.
Sam zepsuty pociągnął go za sobą w zepsucie. Odezwały się uspione modlitwą i czystszą miłością namiętności, zawrzała krew i z pobożnego syna wdowy, co nieśmiał podnieść oczu na przechodzącą kobietę, Rafael stał się rozpustnikiem najzawziętszym. Ze smutkiem patrzaliśmy na zmiany w charakterze i wyobrażeniach towarzysza, ale nikt z nas poradzić na to nie umiał. Jedynem lekarstwem było oddalenie Ezopa i to, kto wie, czyby pomogło. Skosztował już zakazanego owocu skeptycyzmu i rozpusty; skalał usta i serce, mógłże powrócić do dawnego stanu niewinności?
Ezop cieszył się niewymownie. Nieraz gdy Rafaela długo w noc nie było, gdyśmy nań czekali rozmawiając po cichu, on się wychylał ze swej budki i rzucając okiem po izbie, pytał szydersko:
— A co? nie ma go jeszcze?
Milczeniem odpowiadano.
— Ot, widzicie, jakem go nawrócił — szeptał szybko jak zwyczajnie wyrzucając słowa z ust Ezop i wodząc
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.