Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

niewolnikami nałogów naszych. Ledwie się nieco uspokoił, zbliżył swe krzesło do mnie i szepnął.
— Nie słyszałeś co o kongresie?
— Nic.
— Ważna i wielka nowina... z najpewniejszego źródła... od żydków z Pińska. Kupcy mają swoje wiadomości! Najlepsza gazeta! Wszelkie podobieństwo za tem; znalazłem nawet alluzję w kurjerze.
I rozwinął bibulastego kurjera, aby mnie o swych wnioskach przekonać! W istocie stało czarno na białem w Kurjerze, że gdzieś tam najem domów podrożał, dla podkomorzego był to symptom kongresowy! Musiałem blisko godziny pływać z nim w morzu domysłów, nadziei i zbieranych pokątnych nowinek.
Na widok dopiero wchodzącej Cesi i pani krajczynej, która już hebanowej laseczki ze srebrną skówką używać poczynała, rozmowa de politicis ustała; wziął się stary wychwalać gospodarstwo i zabiegłość córki; liczył stojące w polu i na gumnie styrty, zsypane po magazynach zboże, zapracowany grosz.
— Wiesz waść, że Bóg mnie skarz, kiedym sam gospodarował, nigdy lepiej nie było. A toż kobieta! I dodaję, że się nigdy nie pogniewa, nie połaje, wszystko łagodnością a pilnością robi.
Cesia całując go w rękę starała się odwieść rozmowę w inną stronę; ale staremu łzy z oczu płynęły a z ust pochwały, że ich wstrzymać nie mógł.
Wyszliśmy do ogrodu pod pozorem przechadzki; myślę że córka umyślnie mnie odwiodła, aby ten potok pochwał odwrócić.
W milczeniu mijaliśmy długie szpalery lipowe i ciemne altany, żadne z nas nie miało się o co pytać, o