Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

ocenić. Dla mnie nie jest to właściwością malarza, ale skutkiem przedwczesnych pochwał. Umysł ludzki skłonny jest do przeczenia. Najpotężniejsze głowy mają tę słabość nieszczęsną, że mimowolnie prawie przeczą. Myśl jedna budzi w nich przeciwną. Są co metodycznie tak zawsze idą i wiedząc o tem, łatwo wczesnem przeczeniem wywołać z nich żądane twierdzenie.
Nie powiem więc nic o Idzie, ale ją opiszę.
Naprzód, nie domyśliłem się w niej wcale ani mężatki, ani wdowy, tak młodo wygląda. Mała, zręczna, prześlicznych form, ale nieco sztywna; oczy szafirowe ciemne, rzęsy długie czarne, brwi zarysowane śmiało, czoło białe i wyniosłe, owal twarzy czystych linij; ramiona kształtne, ręce toczone, nóżka niepostrzeżonej małości. Głowa zdaje się uginać pod ciężarem ogromnego włosów warkocza, mimowolnie przychodzi ci na myśl, że gdyby go rozpuściła, okryłaby się nim cała jak płaszczem.
A z temi wszystkiemi wdziękami ma coś w sobie, co odstręcza. Zimna prawie, nadzwyczaj przytem śmiała (co trudno pogodzić, ale tak jest), odpycha wejrzeniem, mięsza mową swoją. Na widok jej ruchów męzkich, gestów rozkazujących Junony, przychodzi na myśl coś przeciwnego, miękkiego, łagodnego, potulnego, a nierównie bardziej niewieściego. Czujesz, że kochać ją można, ale i bać się jej razem. Jest to prawdziwa towarzyszka człowieka, co z nim wszystko podzielić potrafi aż do śmierci, gdyby potrzeba.
Historja Izy, którą słyszałem z ust podkomorzego i Cesi, wydaje się powtórzeniem nieraz czytanej w książce powieści. Młodziuchna a piękna, oddana została starcowi zgrzybiałemu prawie, który jej ogromną zapisał fortunę.