Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc bardzo serjo i niezmiernie uczonych, w których tylko łupina i próżnia!
Nie wiedziałem już co dla niej wybrać: szczęściem czyta po niemiecku i lubi niemiecką literaturę, mogłem jej dać Goethego, Schillera i pieśni kilku nowych poetów. Są to jej ulubieńcy. Francuzi śmieszą ją niewymownie. Coraz bardziej dziwi mnie ta kobieta. Wczoraj wpadliśmy na historję cywilizacji Guizota. Sąd jej o tem dziele zadziwił mnie.
Spodziewałem się bezwarunkowych pochwał, trafiłem na ciekawe ocenienie. Weź pan, rzekła, jakiekolwiek dzieło historyczne, planem i przedmiotem podobne do utworu pana Guizot, ale niemieckie, połóż je obok tego, a zgodzisz się ze mną, że nic w świecie bardziej deklamatorsko-próżnego, tubalnie zapowiadającego wielkie rzeczy, a dotrzymującego dziesiątą część obietnicy zaledwie, nic bardziej powierzchownego, takiego rozgłosu i sławy pozyskać nie mogło. Są tam wysoko przez autora wyniesione ocenienia ludzi, rzeczy, tendencji, które przecież ani nowe, ani uderzające, ani trafne nie są. Połowa twierdzeń nie dowiedziona, a zawsze profesor wymawia się przed słuchaczami, że ich zadługo nudził może suchem poszukiwaniem! Zagadnienia najważniejsze ledwie usunięte i minione; w ogóle myśli głównej nie dopatrzysz i dziwić się musisz oklaskom dobrodusznej publiki, która takie improwizacje z zapałem przyjmuje!
Sąd Izy podzielam zupełnie; ale zkąd jej cierpliwość do czytania dzieł tego rodzaju i zastanowienie tak głębokie nad niemi? kobiecie? Kiedym jej to powiedział, uśmiechnęła się.
— Gdybym miała obowiązki, dzieci naprzykład, męża, famfiję, miałbyś pan prawo wymawiać mi że tak czasu