przytomna, widziałem cię wszędzie, głos twój słyszeć mi się zdawało.
Tłumem wybiegły mnie tylko witać wspomnienia w bramie i poczciwi wieśniacy z chlebem, solą i długą nicią symboliczną, mającą znaczyć życie nasze. O! moja matuniu, jakże mi braknie ciebie. Stało się, czego najgoręcej pragnęłaś, Cesia zajęła miejsce twoje: ale nikt miejsca w mem sercu twojego nie zajmie. Pozostanie ono, jak owo tajemnicze przy ucztach pogrzebowych siedzenie, które pozostawiali Litwini próżnem, w myśli sadząc na niem tego, którego między żywymi im brakło.
Wieczorem modliliśmy się z Cesią za ciebie, z Cesią, co twój relikwiarz oblała szczeremi łzami i przyjęła za dar najdroższy. Pobłogosław nam matko, pobłogosław! ty tylko i Bóg wiecie co się we mnie dzieje; dla reszty ludzi, jam szczęśliwy i tylu mi zazdrości!
Spokój! spokój! spokój! oto najwyższa ziemi szczęśliwość. Niech nas serce własne nie dręczy, niech nie gryzą ludzie, niech nie drze wewnątrz sumienie, a powinno nam być dosyć. Ale spokój jest-że życiem? Spokój taki jest przygotowaniem do śmierci; a tem właśnie powinien być cały żywot chrześcjanina.
Ale bój i chwile zwycięztwa, pomięszane z chwilami spodlenia, poniżenia, upadku; wielkie błyski przy czarnych ciemnościach; albo jednostajny mrok.
Natura nic nam innego nad to nie przedstawia. Pomiędzy dwoma ostatecznościami: życiem i śmiercią, absolutnym ruchem i zupełnym spoczynkiem, terminami abstrakcyjnemi, dwojako rozwija się żywot wszelkiej