Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

ziemiec, szyderstwem zbywa, najpoważniejszy przedmiot, który traktuje. Dwa wielkie imiona, dwa luminarze nasze, nie na moim horyzoncie świecą, są to pochodnie innej naukowej drogi, nie będę więc ich sądził. Ja z moich zwłaszcza rad jestem. Kocham Leona Borowskiego... jest to skeptyk w głębi podobno, ale człowiek głowy i serca, nauki wielkiej, wyrozumiały dla nas i przyjazny wszelkiemu młodemu talentowi. Mówiłem z nim kilka razy, zachęcał mnie nawet, jestem z tego trochę dumny.
W ciągu tygodnia uczęszczam regularnie na lekcje, które mi przypadają w różnych godzinach przed- i poobiednich. Krok mam tylko z mieszkania do sal uniwersyteckich, nie tracę więc czasu na przejścia i oczekiwania. Oprócz języków, historji, literatury i tego co do oddziału mego należy, chodzę na lekcje malarstwa, rysuję z natury.
Jest tu atletyczny wzór, który nam na pierwsze potrzeby wystarcza. Biorę prywatne lekcje muzyki, jenerał-basu i kompozycji. W pozostałych godzinach tyle jost do czytania obcego, naszego, dawnego i nowego! Muszę grać, rysować i spocząć; nie mogę być całkiem obcy towarzyszom moim... Widzisz więc matuniu, że dnie mam zajęte, a zawsze mi się krótkimi zdają. Na moje pragnienie nauki, życia doprawdy zamało.
Jedno, które mam, zaledwieby wystarczyło na przedmiot jeden. Ale cóż to jeden przedmiot? Wydzielaj go jak chcesz, zawsze to będzie odłamana cząstka. Mnie się widzi, że nic dobrze pojąć nie można, nie obejrzawszy wprzód całości. Wszystko się wiąże z sobą; wszystkiego się więc uczyć potrzeba, aby coś jednego umieć.
O! jak życie krótkie matuniu, gdy część jeszcze jego