Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

jaciel mojej matki, a dziś mój jakby opiekun... Dziwny może, ale najpoczciwszy z ludzi. — Zamilkła, odwróciła się ku oknu.
— Pani znasz go także? — dodałem.
— Znałam go dawniej, ale widno, że mnie sobie przypomnieć nie chce? — i wlepiła z zapytaniem oczy we mnie... Trochę pomięszany odpowiedziałem:
— I owszem.
— Mówił co o mnie? — Nie mogłem wzroku jej badającego uniknąć, alem się widocznie pomięszał. — Jestem tego pewna.
— Mówił — odrzekłem krótko.
Jenerałowa powstała i poszła ku balkonowi, schyliła się nad kamelje... potem jakby dla przerwania rozmowy, otworzyła fortepian, prosiłem ją aby grała... nie odpowiedziała mi nic; ale w tejże chwili prawie ozwały się pierwsze nuty znanego Hummla koncertu.
Znasz go matuniu, bo ja go lubię, bo go gram także, jest to może jedno z najwyborniejszych dzieł jego. Głęboki a pełen wdzięku smutek, smutek posągu greckiego, smutek idealny oddycha w tej kompozycji. Sztuka ukrywa się tu za głębokiem uczuciem, które wyraża, wszystkie trudności egzekucji są koniecznościami dla rozwinienia myśli. Emma wykonywała go z pojęciem artysty, z łatwością, jakby improwizowała, słuchałem z zachwyceniem. Na drugiem tutti stanęła.
Zaczęliśmy mówić o Hummlu, o fortepjanistach i znowu o muzyce; jam się unosił, ona sądziła.
— Sztuka — dodała — jak życie, nigdy nie odpowiada przecie idei, którą mamy jaką być powinna. Największe dzieła, najszczytniejsze utwory pozostawują coś za sobą,