Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

— Milljonów! Jezu Chryste! to ty będziesz bogaty jak jaki Król.
— Zapewne. Przytem wiém o jednym skarbie w Białowieżskiéj zakopanym puszczy, gdy dójdę tylko miejsce, wezmę tam jeszcze więcéj jak po stryju!
— A, ba! to byś za to całe Wilno kupił!
— I więcéj może.
Jezu! Jezu! to ty bogaty!
— Oczewiście!
— No, to dajże na zapowiedzi.
— A, ale kiedy teraz niémam ani grosza!
— Otoż to sęk! to tak wydaje się jakby ty był goły! No! no! ale co się przewlecze, nie uciecze, potrzeba tylko żeby ty zapisał mnie cały swój majątek, osobliwie ten, co to w puszczy.
— Najchętniéj, zapiszę cały.
— To taki zwyczaj! a ja tobie dożywocie zrobię!
— Bardzo dobrze! Tym czasem tylko na oporządzenie się potrzeba mi pieniędzy.
— Pożyczyć?
— Tak jest.
— No, no, to ja pożyczę. Ale na jaki to