Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

cukierniczki i to nie czarnego, ale kandysbrotu a sucharków lukrowanych z migdałami i ciastek cały półmisek! Kucharka, która roznosiła przysmaki, tego dnia ubrana była czysto, umyta i naróżowana, co ją niezmiernie martwiło, bo musiała uważnie chodzić koło wszystkiego, aby się nie powalać, a tyle miała na głowie.
Po herbacie, usiadł pan Podsędek z panną młodą i panem Ferdynandem (którego mimo pięćdziesięciu kilku lat nazywano Ferdusiem) grać w marjasza do puli. Panu młodemu pozostało myśléć o cukrowéj kollacij. Dwie panny drużki biało strojne, a stare i brzydkie, wydające się jak smiecie na porcellanowym talérzu, już to przypatrywały się grającym, już bawiły się z Amurkiem, już brzdąkały o ile umiejętność dozwalała na fortepianiku, przez wszystkie jego pół piątéj oktawy.
Właśnie pani czy panna młoda (rzecz jest nierozwiązana jak nazywać należy w takiém zdarzeniu) miała dawać panu Podsędkowi suchę, gdy osobliwszy hałas jakiś dał się słyszéć na wschodach. Wśród panującéj tam wrzawy, słychać było głos staréj Franciszki, ryczący jak piorun wśród burzy. Zawieszono grę, wszyscy