Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

wpuszczać do traktjeru, czysta trupia głowa! To psuje apetyt, trawienie, można dostać niestrawności. — A! a! idzie ku mnie! Facećje! czego wasan chcesz? Ba! Mosanie, może kieliszek markebrüner, proszę, pij, pij, i idź sobie z panem Bogiem, bo —
— Bo co!
— Bo, ja nie mam czasu.
— Dziękuję za wino, rzekł nieznajomy do Sędziego, ale jeśli możesz kawałek chleba — albo —
— Co? przerwał Sędzia — alboż, i tu zatrzymał się, lękając nieprzyzwoitym domysłem obrazić nieznajomego.
— Tak! tak panie! rzekł cicho przybyły, nie mam co jeść! cha! cha! Nie prawdaż że to się smiesznie panom musi wydawać, po dobrym obiedzie?
— Ba! smiesznie, pięknie to smiesznie! facećje! to wcale nie smiesznie! Jedz wasan, masz tu co chcesz, może od samego rana nie jadłeś, a to już po czwartéj!
— Tak, to już trzeci ranek jak nic nie jadłem, rzekł nieznajomy z uśmiechem.