Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy nie byłeś u kogo na obiedzie proszonym, musiałeś pić —
— Przymawiasz mi że jestem pijany! Mościapani, facećje, mam jeszcze oczy, nie zaszły mi blachmalem, widziałem przez okno, jakeście się całowali. —
— Całowali! a to cóś nowego! z kimże?
— Albo ja wiém, bezecna kobiéto, wołał rozjątrzony Sędzia, zgubiłaś czy oddałaś ślubny pierścionek, całujesz się z kim innym nie ze mną, wiészże ty czém to pachnie? hę? mościapani —
— Niewiém.
— Rozwodem in forma.
— Tylko? cóż to strasznego?
— A tylko! facećje! małoż to jeszcze? a gdzie znajdziesz takiego męża jak ja! Amalko! Ty mnie gubisz Amalko, ty mnie gubisz! Wasani nawet i teraz nie płaczesz, wasani mnie do ostateczności przywodzisz; ja umrę z żalu, z desperacij —
— Ty z żalu? podchwyciła Sędzina uśmiéchając się —
— Facećje, alboż nie mogę.
— Bądź pewny że z tego nic nie będzie!