Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

obrączkę, jam swojéj nie zgubiła. Patrz Pan, oto rok, oto imie twoje — a Pan gdzie swoją podziałeś?
Sędzia osłupiał.
— Ale moja duszo bądźże wyrozumialszą, rzekł, bo ja dalipan, ja, —
— Pewnie oddałeś ją jakiéj —
— A! co Wasani gadasz, Pani Sędzino, posądzasz mnie brzydko!
— Tak to twoje postępowanie na wierzch wychodzi, wziąłeś mnie młodą z domu na twoje stare lata, rozpustniku —
— Otoż jest! stare lata! Trzydziesty dziewiąty, przecie! Wasani głupstwa gadasz!
— Chodzisz, mówiła daléj Sędzina, włóczysz się po nocach, pijesz, marnotrawisz ślubne pamiątki, a wróciwszy do domu łajesz i znieważasz żonę —
— A! facećje! dalipan, ja się rozczulam! co bo Asani gadasz! Ja dalipan nie wiém co się z tym pierścionkiem stało — Jak mi Bóg miły nie wiém, Pani Sędzino Dobrodziéjko!
— Tak, teraz się uniewinniasz, a przed chwilą łajałeś i groziłeś, tyś nic nie winien! Co twoje za życie? Całe dni do późnéj nocy