— I to ten, ten, którego ty nazywałeś Trupią główką, jakimże sposobem?
— Otoż to.
— On to uprowadził!
— On.
— Hrabiankę uprowadził! ona z nim uciekła, z tym brzydalem!
— Uciekła! notandum, facećje, że zabrali z sobą wszystkie, jakie były pieniądze, a to nie facećje, liczą na półtora tysiąca czerwonych złotych.
— Rzecz niepojęta! jakże się to stało?
— Serce krwią mi zabiega! facećje! kiedy wspomnę tego urwisa, który mnie żony pozbawił. Waćpan wiesz jego awanturę z moją żoną! Szczęście, że wówczas uciekł, byłbym mu jego paskudne łbisko kijem roztrzaskał, bo już nawet po kij poszedłem, rzuciwszy mu lichtarzem w oczy; ale ten łotr, zbójca, tchórz, infamis! uniósł się oknem, bodaj był kark skręcił.
— No, ale o Hrabiance mówić miałeś!
— Ledwie mi piérwsze łzy oschły po nieboszczce Sędzinie, niech jéj wieczna światłość świeci, facećje! dowiaduję się ja z boku, że
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.