się wyrzec ceremonij. Żyje się jak może, jak przypadnie — a nakoniec — Cóż chcesz, żebym ciągle udawał, taką miłość jak wprzódy?
— Udawał! Zawsze żeś udawał tylko? nie obiecywał żeś kochać zawsze i szczérze?
— Obiecywał! Przymuśże moje serce żeby cię kochało, kiedy nie chce! śmieszna kobiéta! Myślisz Izabello, że twoje wychowanie, tytuł, łzy, ceremonjalne obejście, ustalić potrafią serce moje! O! co z tego to nic nie będzie! Ja zawsze byłem taki, jakim mnie widzisz.
— A po ślubie?
— Po jakim ślubie? cha! cha! Pocieszna kobiéta! czy ci się śniło o jakim ślubie? myślisz że doprawdy że ja się z tobą ożenię?
— O Boże! zawołała Izabela i cała we łzach rzuciła się na sofę — Boże, ratuj! cóż to za człowiek!
Karol spójrzał tylko na nią, zmarszczył się, plunął i włożywszy ręce w kieszenie, chodzić zaczął po pokoju obojętnie przebąkiwając.
— Rozpacza! jak gdyby to było czego! O! nie bój że się panno Izabello, jesteś dość ładna, znajdziesz jeszcze krocie kochanków, którzy cię może kilka dni dłużéj kochać będą
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.