Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

— At, by godzinę przepędzić, czasami sobie do śpiewu zagram; rzadko w texta światowe się wdaję, a najczęściéj śpiéwam sobie różaniec lub godzinki.
— Z tak pięknych ustek, jakże miły głosek wychodzić musi, rzekł Karol sadząc się na pochlebstwa kuzynce: — Czy nie raczysz Pani zaśpiéwać, choćby słów parę, proszę bardzo, wielkim jestem amatorem muzyki.
— Da bratuleńku, najchiętniéj, tylko żeby sobie przypomniała jaki text światowy, bo ty pewnie świętych pieśni nie lubisz.
— Cokolwiek, bylebyś Pani zaśpiéwała.
— Da, co umiem, to i będzie. Ekch, kacha! tfu! tfu! hm! zaschło w gardle — hm! zupełnie zaschło.
Dobrze odchrząknąwszy, zaśpiéwała wreszcie piosnkę czułą i bardzo ładną, któréj piérwsza strofa kończyła się tym sensem moralnym:

Posiałem nie zżąłem,
Kochałem nie wziąłem.
Posiać nie zżąć,
Kochać nie wziąć!

Panna Hermenegilda śpiéwała tę piosnkę z takiém uczuciem, że wierny Amur ku końco-