Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

. Jest to cytryna ta, co na Boże Narodzenie do ryby na kucją — Franuś!
— Nie, nie, bardzo dziękuję, zawołał Karol, na uczciwość nie pijam nigdy drugiéj, (kiedy taka paskudna, dodał w duchu). Padam do nóg, dziękuję.
— I sprawiedliwie, bo to wszelako i doktorowie mówią, że ona, z pozwoleniem, piersi osłabia i osusza.
— Tak, to wielka dowiedziona prawda!
— A przytém, bratuleńku, dodała Hermenegilda, to i kieszeń suszy. Gdzież, już idziesz? czego się śpieszysz? czy masz interess z Izbą Skarbową? a i ja miałam z Izbą Skarbową, ale jakoś za łaską Bożą ukończywszy! Da bądźże łaskaw, bywaj u mnie często, na harbatę proszę!
— Nie omieszkam.
Wychodząc Karol pękał od śmiechu.