Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

tora, jeśli krwisty, to przejdzie. Ale ja na mszę muszę.
— Chwilę jeszcze, najdroższa Hermusiu! daruj mi pół chwili, zrób przynajmniéj choć małą nadzieję, bez niéj umrę. Może choć z czasem, powiedz, dasz się pokonać, i zostaniesz moją żoną.
— A! cóżeż bratuniu! jakby to w mojéj mocy przyciągnąć miłość k sobie, kiedy ona po ciemku, bo ślepa, nie może trafić do mojego serca. I nie całuj darmo w rękę, a lepiéj posłuchaj, krwi upuść. Żyd Cyluryk i za dwadzieścia groszy puści, a z targiem to i za piętnaście.
— Nie, najdroższa! nie użyję tego środka, może też, z czasem dasz się nakłonić. Komuż lepiéj, jak kochającemu cię nad życie, oddać tę rękę, kochającemu cię do grobu.
— O! o! tak to bywało i ja myślałam, kiedy Pan Podkomorzyc dawał cukierki; a teraz, choć to niedawno, będzie z osiém lat, a zapomniało się! I kochałam potém od tego czasu kilka razy. Ale co ciebie, bratuleńku, to dalbóg ani weź!
— Co raz to nowym ciosem ranisz moje