Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

w swą panią wieżę maryacką. Zdają się po nocach rozmawiać z sobą... ale któż je zrozumie i kto ich szepty powtórzy? Ratuszowa sierota z podartemi boki na których znać jeszcze odjętych jej kości wyciski, męczennica osamotniała, stała się grobowcem domu, którego była ozdobą. Pusto wieje w jej wnętrzu wiatr po nocach, ale nie śmie szarpnąć z niej cząsteczki, bo to świadectwo murowane stać musi wieki... Wie to wiatr lepiej niż ludzie... Szanuje on i Sukiennice, gdy się pod sklepienia ogromnej sali balowej zabłąka. Wpada do niej jak urwis szalony, ale w tej ciszy ciemnej, ogromnej, przelękły przypada w kącie i zamiera... Choć dziwnie zaprawdę wygląda sala balowa... w której świecznikach kotwicowych jeszczeby znalazł niedogasek świecy dawno bardzo dawno zagasłej, herbowne paludamenta pył gruby pokrywa... Na posadzce po której ślizgały się pani Kossowska, Potocka i... tutte quante... stoją wory z mąką i wąsata przekupka w zatłuszczonej sukni dokazuje jak w domu... Drzwi które wiodły do gabinetów dla pięknych pań poprzybieranych w makaty, wiodą do sklepików żelaztwa, słoniny... Któż tam wyliczy jakich życia nędzy potrzeb — a jakby na przekorę zbytkowi który tu balować śmiał, nędza i trud spocony rozłożył się aż w jego przybytku chilowym, nie starłszy panegiryków z naddrzwi, nie powywracawszy kandelabrów nad głową.. Kotwice nie świecą... a łojowa świeczka przekupki pali się tu co dnia... Bieda zawsze przeżyje bale.
Gdyby gmach ten zakaszlał, zdaje się że runąłby natychmiast, szczęściem ziemia się nie wtrząsa a słoty przechodzą nie niebawiając go kataru. Stoi więc