Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

ale... przekona się że nie taki diabeł czarny jak się zdaje... postawię ja taki na swojem...
Jakoż choć go nie puszczono do pokoju Jadzi, codzień przychodził do kamienicy; choć wyrzucano bukiety, posyłał coraz nowe; choć nieprzyjmowano darów, słał już nie prezenta dla panny, ale na ręce jej jałmużny dla ubogich... tego odmówić nie było podobna.
— Szatan nie człowiek! mówiła Kunusia, uparty kiedy uparty!!
Przez cały miesiąc Jadzia nie wychodziła z domu, nawet do kościoła, ale pierwszego dnia gdy z Kunusią udały się do Panny Maryi major ją pozdrowił na drodze, przyczepił się, odprowadził i choć mu słowa nieodpowiedziano, dopiero u święconej wody pożegnał.
Wieczorem już był na stanowisku i w liliowych rękawiczkach, z wąsami kruczemi, z brylantem w chustce, uśmiechał się do Jadzi, która na niego nie patrzyła.
Nie było sposobu pozbyć się go.
Ubiór odmładzający nie był nadaremnym... Major który niecierpliwie czekał uzdrowienia panny Jadwigi, po herbacie wystąpił z najuroczystszem wyznaniem swego afektu, składając u nóg bożyszcza osobę swą, majątek, imię i serce...
Jakkolwiek spodziewane oświadczenie o mało znowu nie sprowadziło mdłości, ale wuj tak był zmięszany, drżący, tak zdawał się zaklinać siostrzenicę, aby przynajmniej stanowczo nie odrzucała majora, że Jadzia dosyć niezręcznie jukoś poprosiła tylko o tydzień jeszcze do namysłu... Dubiszewski widząc w tem