Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

masz, darujże wielkiemu przestępcy wszystkie jego grzechy, których powodem było nierozsądne, ale i żywe i serdeczne... przywiązanie pełne poszanowania. Biję się w piersi... winienem... alem ucierpiał za to i jeśli uleczonym być można, jestem nim. Nie obawiaj się mnie pani, widzisz przed sobą starego — niestety! zmuszonego na swój wiek pamiętać, przyjaciela. Daję pani słowo, że nim pozostanę, byle byś mnie nie wypędzała i zdala choć jednem z sobą pozwoliła oddychać powietrzem...
— Ale i ja... odpowiedziała Jadwiga, powinnam przeprosić pana majora, żem na jego sercu poznać się i ocenić go nie umiała. Jeśli były winy, to wzajemne, przebacz mi pan...
Dubiszewski do łez się prawie rozczulił, padł jej do nóg, chciał je całować, jednak prędko zmiarkowawszy, że tym zapałem może znowu napędzić obawy, wstał i rozpromieniony, wesół, zwrócił rozmowę na rzeczy obojętne...
W pół godziny potem, pani Sylwestrowa, Piotrusia i pułkownik od honwedów, który nie odstępował swej narzeczonej, zwiększyli towarzystwo... Piotrusia weszła rozpromieniona, tryumfująca, a choć ściskała Jadzię, na ucho zaraz o swojem szczęściu, wielkości, bogactwach, szeptać zaczęła... Na palcu jej błyszczał pierścień ze szmaragdem tak olbrzymim, że tylko cenę jego mogła wytłumaczyć przytomność na paluszku kobiety...
— Nic ci nie powiem więcej o sobie, w pół godziny później zawołała Piotrusia, odrecytowawszy cały romans węgierski, ale dodam tylko o czem najmocniej jestem przekonaną, że... major jest tobie przezna-