Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

rzecz ciekawa? z czemże to jegomość możesz się ukrywać przedemną, chyba z takiem czego się wstydzisz?... Ja nie pójdę...
Sykst skrzywił się, ale wziął na wielką odwagę.
— No to nie idź, posłyszysz to, co prędzej, później wiedzieć będziesz... Jestto, że nas spotyka wielkie szczęście, a ja to wszystko zrobiłem... Major Dubiszewski, człek milionowy starać się chce o Jadzię formalnie... Spodziewam się, że nie będzie tak głupią.
Nie domówił tych wyrazów, gdy Jadwiga z okrzykiem płakać poczęła, Kunusia rzuciła się ku niej. Sykst osłupiał zrazu.
— Widzisz jegomość coś zrobił! zawołała stara, masz się czem chwalić! Śliczny projekt za tego starego grzyba wydać takie dziecko... Czy chcesz jej śmierci! patrzajże co się z nią dzieje, od dnia wczorajszego płacze, nie śpi, nie je... Ale ja jegomosci powiadam wręcz, że z tego nic nie będzie! klnę się, że nie będzie...
Sykst wstał drżący i oburzony.
— Mościa panno Kunegundo! krzyknął, zapominasz się... Ja tu jestem panem w tym domu! ja dysponuję, rozkazuję, rozrządzam... Waćpanna jesteś sługą i do niczego mi się tu mieszać nie masz prawa! Słyszał kto co podobnego! fora! za drzwi!
Domawiał tych wyrazów, gdy mu się do nóg rzuciła Jadzia.
— Wuju! ojcze! godziż się z moją poczciwą przybraną matką tak obchodzić!