Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
( 101 )

wił, wybierając się do stolicy, Pan Walery, i pełen smutnych myśli kłaniał się jeszcze z daleka żegnającym go osobom. — Pośpieszaj! wołał na furmana, ażeby się co prędzej wyrwał z miejsc, które go tak silnie do siebie przywiązywały — Wyraz pośpieszaj, podbudził woźnicę, ruszył tedy, i na szerokiej drodze zawadził o ogromną brykę płótnem okrytą, tak, że oba powozy po kilku poruszeniach wywróciły się. Piérwsze słowa, które odurzony upadkiem usłyszał podróżny, były przekleństwami wiozącego żyda i całej trupy aktorów, leżącej w rowie. Kobiéty przerażały cieniuchnym i piskliwym głosem, skowyczaly delikatne pieski,