Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
( 139 )

— Otóżto, mój mości dobrodzieju, rzekł piérwszy, to nas gubi, ta próżna wystawa, ten przepych we wszystkiém, bo jak lekarstwo, w miarę dane uzdrawia, przesadzone zabija: tak rozrzutność nas gubi. Ja to, mój mości dobrodzieju, już i nie pamiętam, kiedy ten frak sprawiłem — tylko co rok, każę pobielić guziki, frak wytrzepać i wynicować — i kwita; — a teraźniejsi modnisie, to — co rok, to frak, co frak to piéniądze, co piéniądze to wydatek — a za wydatkami idzie golizna. Oj, tak, tak, mój mości dobrodzieju.
— Wielka to prawda, i święte słowa, odpowiedział drugi, okropnie teraz expensują — sprawi ktoś