Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.
( 141 )

leścią odpowiedział nieznajomy, dam co zechcesz.
Czuły tylko na widok brzęczącej monety, nie powstał jeszcze doktor. — Ja, rzecze znowu, nie przestaję na próżnych obietnicach — ciężkie czasy, wydatek nas gubi — od cztérech dukatów, notabene, ważnych, nie pójdę.
— Każda chwila jest droga, dodał z żywą niespokojnością młodzieniec, idź co prędzej, dam ci dziesięć.
— Idę, idę, śpieszno podchwycił rozczulony obietnicą lekarz; o co teraz to idę, biegnę, lecę.
Z temi słowy już się był do drzwi posunął, kiedy zobaczywszy na sto-