Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.
( 182 )

otyły jakiś mężczyzna, modnie uubrany z fajką w ustach, uśmiéchając się na uwagi młodego człowieka. Dalej modniś nucąc francuzką piosnkę rozmawiał, oparłszy się jedną ręką o murek, z młodą służącą poprawiającą drewka na kominie. Mnóstwo prócz tego mężczyzn w buchastych frakach, z trzcinkami lub parasolami w ręku, siedziało lub stało. Nie długo zwyczaj bawić się dozwalał w tém miejscu, ukazawszy się tylko znajomym, trzeba było pośpieszać do miasta przez lipowe aleje. Sanki różnego kształtu i zaprzęgu przewoziły wesołe tłumy młodzików, w których rozmowie słychać było często powtarzane nazwania Fraskaty, Bagateli, i ogrodu Szuha.