Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
( 24 )

nemi rękoma pobiegł powitać przyjaciela, a po tysiącznych uściskach i radości zobopólnej wprowadził go do gospodarza, który poprawując sutannę, wyglądał przez drzwiczki z miną zakłopotaną. Nastąpiły zwykłe grzeczności i prośba o nocleg, której nie mógł odmówić na pozór uczynny, a w duszy bardzo zasmucony, z przerwania mu spokojności domowej Ksiądz Pleban. Nawykły do samotności, jakiej użycza stan duchowny, do tej gnuśności nieczynnego życia, nieprzyzwyczajony do utrzymywania rozmowy i zachowania się bez nudy w towarzystwie dwóch, lepiej wychowanych osób, przewielebny uszedł korzystając