Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
( 36 )

żne kolory malowana studnia, składały wespół z ogródkiem okolicę domu, do którego nasi podróżni obwinięci płaszczami dążyli. Zgraja psów rozmaitego rodzaju powitała ich w sieniach, niezważając jednak na tę przeszkodę posunęli się dalej i już gotowali się na wymówki i grzeczności, gdy wszedłszy znaleźli, samą jedną, młodą, ładną i uprzejmą Panią Leśniczynę — Samego Pana nie było, wyjechał był do lasów na polowanie, ale wkrótce miał wrócić; spodziewano się także tego samego dnia, dziedzica włości tych, od którego Pan Gwintówka, były Leśniczy Królewski, dzierżawił ten folwarczek. Szczęściem nie powiedziano jego