Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.
( 69 )

Pierwszego dnia po wyjeździe młodego dziedzica z Powijówki, dążącego do Warszawy zaciągnąć się do wojska, bryka którą jechał stanęła na noc w karczmie nad samym lasu brzegiem. Wysiadł z niej Walery i wszedł do pierwszej izby. Na kominie spory palił się ogień, kobiéta nie zbyt przyjemnej postaci siedziała na ławie kołysząc nogą dziécię będące w kołysce, zawieszonej na sznurze u banta. Gospodarz, jak łatwo poznać było można, wysłużony żołnierz; rąbał drwa tuż przy drzwiach, służąca niepozornej postaci obierała na drugim końcu ławy kartofle a spory chłopiec drzemał za stołem.
— Antku! zawołał gospodarz spo-