Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.
( 71 )

Oczekując skromnej wieczerzy siedział nasz podróżny nad stołem, a korzystając z ciepła i spokojności przerywanej tylko uderzaniem siekiery, drzémał lub się przebudzał. Po chwili ustał odgłos rąbania i gospodarz z niskim ukłonem, niby dla zobaczenia czy wszystko jest w porządku, wszedł do izby. Z początku jednogłosowa, poźniej coraz żywsza zawiązała się między niemi rozmowa. Nieszczęście jest towarzyskiém, ono częstokroć nie zważa, komu się wynurza; potrzeba przelania swojego smutku i podzielenia go z kimkolwiek, zaciera różnicę stanów, i Pan Walery mimowolnie prawie opowiedział swoje nieszczęścia gospodarzowi.