Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
( 73 )

się obudził i senne ustało marzenie.
— Albożto był sen? zapytał znowu mój przyjaciel przerywając mi czytanie.
— Tak jest.
— To czemuż wprzódy tego nie powiedziałeś?
— Bom chciał utrzymywać w zawieszeniu... ale potém o tém, kończę zaraz ten rozdział.
Wszystko było tak jak wprzódy, odzywała się ponura narodowa piosnka nad kołyską, w której przyszłe matki spoczywały nadzieje, gospodarz drwa rąbał, a Antosiek ponurym głosem rozmawiał ze służącą.