Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
PAN I SZEWC.


Na Starém mieście w Warszawie, w kamienicy z pozoru staréj, dziś opuszczonéj i wedle dawnego zwyczaju noszącéj na czele znak Ś, Jana, po którym odróżniano ją od sąsiednich domostw; chmurnego dnia późnéj jesieni, gromadził się w podwórzu, ciemnéj bramie i dokoła w ulicy, lud zaciekawiony.
Co chwila przybywali zwiększając kupę próżniaków, to chłopcy wysłani przez majstrów na miasto, to kucharki z koszami na ręku, to żydowstwo czyhające na zysk tam nawet, gdzie niéma do niego podobieństwa, to hałastra odarta, która nie wiedząc co z sobą zrobić i gdzie się podziać, rada była, że miała powód czas jakiś tu postać w błocie pod kapiącą rynwą, z rozziawioną gębą, pytając tych, którzy ją popychali i naciskali: — Co to się stało? co to takiego?
Nikt dokładnie o powodzie natłoku nie wiedział, żaden krzyk nie zapowiadał walki, żaden widok nie tłumaczył