się zajadle na ruchomości pozostałe w mieście, i wyścigając się poszli do majątku. Baron nabywał długi, i nim Janek wykrętnemi zmyślonemi ciężary potrafił zakryć majątek, już ruina jego, stała się widoczną. Ewa uchodząc wstydu i niedostatku, który jéj zagrażał, ostatnim powozem nocą umknęła z Warszawy za mężem. Interesa obojgu tak nieszczęśliwy wzięły obrót, że najbieglejsi prawnicy obiecywać nie mogli Janowi nic nad zupełną ruinę. Janek rachując, że lepiéj było pani majątek na swój przerobić, wyrwał sobie sam sposób bronienia się wierzycielom, choć chwilowy i niegodny. Żalice i przykupione wioski zajęto, zostawując dziedzicom lichy domek i sustentację ubogą.
Ewa wydzierała oczy mężowi, mąż wściekał się ze złości bezsilnéj, a życie tych dwójga nieszczęśliwych, stało się pasmem nieznośnych swarów, niekiedy do boju przychodzących. Nareszcie sama pani tknięta paraliżem, umarła. Janek po ubogim pogrzebie, odzyskawszy trochę energji, jął się zapamiętale procesu, i z pomocą Skarbnika Sliwickiego, począł pracować nad zepchnięciem swych prześladowców, (tak nazywał wierzycieli). Nieszczęściem ci, co najprawdziwsze i najsprawiedliwsze mieli należności, najmniéj opatrzni byli w ich ubezpieczeniu; ubogich więc rzemieślników, puszczono z kwitkiem, i massa powiększyła się tą likwidacją bezecną. Ale z Baronem nie tak było łatwo, bo ten się pilnował — i gdyby nie to, że jakiś traf szczęśliwy na szulera nasłał większego jeszcze, byłby Janek padł jego ofiarą.
Po długich mękach i pracy, dług Barona już w drugich rękach będący, bo przegrany z kolei, potrafił Janek zbyć dożywotnią pensją, na którą się zgodził nowy posiadacz. Pozostawali jeszcze inni wierzyciele, z któremi staraniem Sliwickiego, poczyniono układy jak było można, tak, że Jan pozostał przy Żalicach i Wólce, resztę dając na pastwę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.