Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

ruchoma, zamyślona. W ostatku porwała się żywo, spójrzała przechodząc w zwierciadło i siadła do karéty.






Tymczasem szewc Maciéj wszystkie wolne od pracy chwile poświęcał dotąd próżnemu badaniu bliższych sąsiadów o nieznajoméj kobiecie, po któréj w spadku otrzymał sierotę. Czuł on, że późniéj dziecięciu winien będzie dać wiadomość o matce i klucz do tajemniczéj przeszłości. Zrazu szły badania tępo i trudno; lecz silna wola czegoż nie dokaże? Powoli odrobiny wiadomostek poczęły się sklejać w jakąś porządniejszą całość.
Dowiedział się szewc, że kobiéta nieznajoma przed rokiem przybyła ze wsi z dziećmi obojgiem; i choć od razu zdała się ubogą, przecież nie tak w początku nędzne, jak potém wiodła życie. Nająwszy mieszkanie na Starém mieście, w téj izdebce, w któréj życie skończyła; przyjęła staruszkę do pilnowania dzieci i mieszkania, a sama często się oddalała zdając szukać czegoś; napróżno zapewne, bo codzień powracając gorzko płakała. Szewc Maciéj znał dobrze wszystkich swojéj ulicy mieszkańców, począł domyślać się, ktoby mógł być piastunką sierót, i doszedł, że stara Dorota, którą nazywano Pielgrzymką, bo zwiedziła z kolei wszystkie prawie miejsca święte w Polsce, Litwie i na Rusi, a nawet w Węgrzech i Szlązku. Ona to w istocie czas jakiś między jedną a drugą pielgrzymką służyła u zmarłéj. Odszukać Doroty nie było łatwo: bo chociaż kiedy niekiedy powracała do Warszawy i ukazywała się na Starém mieście, to tylko chwilowo; wkrótce potém wziąwszy kij i torby na siebie, puszczała się znowu do którego ze wsławionych miejsc świętych. Za powrótem