go serca; bo gdyby nie ona, nie posłyszałaby w życiu tych słów tak wzruszających, nie poczułaby słodkiéj macierzyńskiéj miłości, która ze wszystkich na ziemi najczystszą jest i najświętszą. Majster Maciéj od czasu jak mu do domu przybył nowy mieszkaniec, nigdy już nawet z najserdeczniejszemi przyjacioły nie oddalał się na Marcowe piwo; wieczory całe spędzał z panią Maciejową przy łóżeczku w takim humorze wyśmienitym, jakiego nikt nie pamiętał. Oboje układali wesoło, jaką to przyszłość mieli obmyśléć sierocie, i nie godząc się na jedno, zgadzali się przecie w życzeniach i gotowości na ofiary z siebie.
Poczęli nawet zbiérać skwapliwiéj grosz, rachując, że go na wychowanie Marka potrzebować będą.
Pani Maciejowa, niegdyś służąca w uczciwym domu, z którego obyczajów wyniosła nadzwyczajną pobożność, tém się odznaczała od innych swojego stanu kobiét, że nie będąc wcale przesądną i przywiązaną zbytnie do drobnostkowych form religijnych; pochwyciła sercem wiarę, zrozumiawszy całe jéj znaczenie w życiu praktyczném. Dla niéj nabożeństwo było szczególnie w uczynkach; najlepszą modlitwą spełnienie obowiązków, których naucza wiara. Prosta, łagodna, dobra, stawała się surową, stawała mądrą, gdy chodziło o naprowadzenie bliźniego na drogę zbawienia; o nawrócenie obojętnego, o poprawę zepsutych. Jéj sprawą mąż, w początku lekkomyślny i obojętny, począł życie pojmować lepiéj i spełniać ochotnie surowsze jego powinności. Czeladź majstra obawiała się pani Maciejowéj, ale ją szanowała, i po krótkim czasie pobytu dziwnie się tu prawie zawsze na korzyść swą odmieniała, lub wynosiła skoro od majstra Macieja. Słowem wszystko, co ją otaczało, co jéj dotykało, ulegało wpływowi dobremu, jaki wywiérała, nie chlubiąc się nim, nie przywiązując do niego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.