Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

zmu, ale gdy przyszło rozpatrzyć czynności, rzekłbyś: bisurman nie katolik, niczém się więcéj nie brzydził jak żydem i heretykiem, zwłaszcza ostatnim. Żyda nie miał za Boże stworzenie i gdyby go nawet zabił, nie czułby się wielce występnym, ale heretyka dotknąć nie śmiał tak się nim brzydził, a spalić go miałby sobie za zasługę i największe szczęście.
Trudna była sprawa z Draczem, bo dla wszystkich był gwałtownym niezmiernie, a passjonat zapamiętały. Przywiązany tylko do swéj dębowéj szkatuły, w któréj składał najpiękniejsze czerwone złote, i pewne obligi, nie miał też przywiązania u ludzi; natomiast bali się go wszyscy niezmiernie. Od lat dziesiątka już siwiejąc, ożenił się był uznawszy wolę Bożą, z młodą wcale ślachcianką, sierotą, po któréj wziął posag znaczny. Ożenienie to należało do walnych w życiu Dracza wypadków; nie przyszło mu bowiem bez wielkiego trudu i kłopotu. Sierota ze znacznym posażkiem, miała tylko opiekunów, zwijała się koło niéj młodzież, czyhali na nię bogatsi i znakomitsi od Dracza, bo była młoda, ładna wcale i jakem powiedział nie uboga na owe czasy, a posag miała w brzęczącéj gotówce. Przy tém rodziła ją familjantka, ojciec był dobry ślachcic. Nieszczęśliwemu dziecku przyszło paść na łup chciwego Dracza, opiekunowie ją sprzedali. Nie było to bez trudności, nie zjadł jak chleb z masłem swego ożenienia, pan Łowczyc Dracz; ale przecież dokazał nareście i postawił na swojém.
Ewa żona jego była w stosunku do niego prawie dzieckiem, obchodził się też z nią jakby z nierozumném stworzeniem. Obawiała się swego pana niesłychanie, a wiedząc, że po pijanu, zalawszy w pałkę, i plecuby białych nie pożałował, skakała przed nim na jednéj nodze. Żeby go