— Tak póki się nie wywieziecie i nie pochowacie co gdzie jest. Ale nie głupim, chcesz Jejmość to masz i wóz i przewóz, co nieboszczyk Dracz zostawił wiém i grosza niedam urwać, a może jeszcze Jejmościnemu posagowi się dostanie — Ot tak, słowo, ręka i będzie po wszystkiem.
Potém szepnął jéj cóś na ucho — wdowa go odepchnęła i płakała ciągle.
— Namyślcie się dodał.
— Słuchajcie no, po chwili śmielszym głosem zawołała Jejmość, nie myślcie żebym się bała, wdowa znajdzie opiekunów i obrońców, ale Bóg widzi, mam i miałam do was serce, pocóż mnie zmuszacie przed czasem?
— To dajcie mi słowo i —
Tu schylił się jéj do ucha; wdowa już go nie odepchnęła, siedli oboje na sepeciku; my wyjdźmy z izby.
Nazajutrz Janek przeniósł się do mieszkania pani Draczowéj i dla nikogo już tajemnicą nie było, że się z nią ożeni, bo żyli z sobą od tego czasu jak mąż z żoną.
Wszystko się więc kleiło i udawało Jankowi jak niemożna lepiéj. Czemuż nie był szczęśliwy? Nie wiem: ale niespokojne miał nocy, ale dnie pędził w kłopocie z tą przyszłością do któréj szedł, a do któréj jeszcze było daleko! Ewa do niego, on do niej nie miał przywiązania, oboje niedowierzali sobie, bali się siebie, kryli przed sobą i powoli skrycie nienawidzieć poczynali. Janek podejrzewał ją, że mu kryła nieboszczykowskie skrypta i dukaty, ona go nienawidziała, że ją do oddania się zmusił. Któż nie chce mieć woli własnéj? Przewidywała także wkrótce niewolę drugą, tylko innego rodzaju; a że serca nie miał Janek, odgadła dawno, powierzchownie żyli z sobą jak należy, ale wojna domowa jeszcze się przed ślubem poczynała. Ona przed
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.