Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

zrobi? Zwyczajnie chciałby się pośmiać, ale ja go zbędę, że pójdzie jak zmyty. To już trzeci dzień tak się za mną pędza; a dopiéro dziś, że mi się kozy rozbiegły, musiałam wracać taką ścieżką, że mnie aż tu ścigał.
Stary milczał zamyślony, Marek wpatrywał się w piękną główkę dziewczęcia, wychyloną z zadrzwi chaty i ożywioną teraz oczyma takiego wyrazu pełnemi, że czeladnikowi zdawało się, jakby słyszał je mówiące mu cóś, czego tylko zrozumiéć nie mógł: ale co słuchać było mu tak miło, że byłby wiek przetrwał na milczącéj rozmowie. Poczynało ciemniéć na dworze, i dziad wprowadził chłopaka do swojéj lepianki. Porządniejsza ona była wewnątrz niż powierzchowność jéj obiecywała.
Stroiły ją szczątki lepszego bytu i dostatniejszéj przeszłości. Do koła biegły pod ścianami ławy czyste, podłoga posypana była piaskiem z ruczaju szorstkim i błyszczącym, piec i komin wybielone były schludnie. Łóżko starego stało w kącie przystojnie pokryte, a nad nim torba myśliwska, obrazek N. Panny z Krużganków niezgrabnie na drzewie przez artystę z Bobrka wycięty, gromnica i wianek i palma. Maleńki czysty stół chwiał się trochę, ale podłożony kamyk utrzymywał go od zbytniego przechylenia. Strzelba staroświecka wisiała także na kołku, obok pleciony bizun, czapka barankowa, kij osmalony. Przy łóżku stała skrzynka okuta, pokryła starą kapotą. Przez drzwi do alkierzyka widać było izdebkę Anusi szczupłą, z okienkiem na parowu ścianę wychodzącym, ale równie czystą jak piérwsza. Okienko to otwiérało się, i w téj chwili nawet było otwarte, a woń brzóz i macierzanki porastającéj boki urwiska, rozlewała się po izbach.
Starzec zafrasowany i zamyślony siadł na łóżku, Marek na ławie, Anusia zapasawszy fartuszek, jak myszka zwin-