tych. Fleming otrzymał kilka dekretów i zabierał się tradować dobra pratolińskie. Trzeba się więc było układać! Użyto sprężyn różnych, aby Fleminga przez Czartoryskich skłonić do układów; zgodził się impetyczny zawsze podskarbi na zjazd dla traktowania w Konstantynowie, i kazał z sobą jechać Sobkowi.
Znalazłszy w nim taką powolność do załatwienia sprawy przyjacielsko, Potocki chciał się sianem wykręcić, dawał za mało, Fleming porywczy zażądawszy wiele, słuchać już więcej nie myśląc, pod wieczór gniewny ruszył do Wołczyna, a potem do Szereszowa, dokąd i Sobka ciągnął z sobą. Tymczasem tradycja nad Pratolinem wisiała. Używano środków różnych dla pokombinowania stron obu, a że Sobka widziano u boku podskarbiego i w wielkiej z nim konfidencji, Żydzi się potajemnie do niego udali.
Byłby może pośrednictwa w sprawie się podjął, gdyby wedle ówczesnego obyczaju, Anszel, sądząc, iż trafił na pospolitego officjalistę, nie szepnął o porękawicznem, ofiarując złotych tysiąc. Skutkiem tej propozycji stary Anszel za drzwi wyleciał. Zrobiło się larum wielkie na ekonomii w Szereszowie, gdzie się to działo, i gdzie podskarbi natenczas przebywał; o mało Żydów nie pobito, ale Fleming uczciwego chłopca w większą jeszcze niż kiedy wziął konsyderacje.
Anszel tymczasem trafił do pana Bystrego i z nim się potajemnie ułożył, aby z podskarbim skończyć, a Bystry, który nie cierpiał Sobka, bo się w nim obawiał współzawodnika, skorzystał z okoliczności, aby heroiczny postępek cześnikowicza w cale innem świetle wystawić. Nie domyślał się niczego pan Felicjan, gdy po wielkich owych łaskach nastąpiło
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.